Dlaczego specjaliści zdrowia publicznego to lokalni bohaterowie?
Kiedy w telewizji słyszymy o reformach w ochronie zdrowia, zwykle widzimy polityków w garniturach. Tymczasem prawdziwe zmiany rodzą się w gabinetach specjalistów zdrowia publicznego – tych, którzy analizują setki danych i wiedzą, co naprawdę dzieje się w ich regionie. To oni potrafią przekonać władze, że wydanie dziś złotówki na profilaktykę oznacza zaoszczędzenie dziesiątek złotych w przyszłości.
Weźmy przykład z Łomżyńskiego. Tamtejszy zespół zdrowia publicznego zauważył, że wśród rolników dramatycznie rośnie liczba nowotworów skóry. Zamiast pisać kolejny suchy raport, przygotowali akcję Badaj się pod kapeluszem – z mobilnymi punktami badań na targowiskach i prostą kampanią w lokalnym radiu. Efekt? W ciągu roku przebadało się 3 razy więcej osób niż wcześniej.
Jak mówić, żeby nas słuchali?
Każdy specjalista zdrowia publicznego zna tę zasadę: liczby przemawiają, ale historie poruszają. W Białymstoku pokazywaliśmy władzom nie tylko statystyki o wczesnym wykrywaniu raka piersi, ale też listy kobiet, którym badania uratowały życie. Nagle budżet na mammobusy wzrósł o 40%.
Tajemnica skuteczności? Mówimy w języku korzyści. Gdy w Radomiu chcieliśmy wprowadzić program walki z otyłością dzieci, nie wystarczyło mówić o zdrowiu. Pokazaliśmy, że każde złotówka wydana teraz to 5 złotych oszczędności w przyszłości – na leczenie cukrzycy czy chorób stawów.
Sojusznicy są wszędzie – trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać
Największą lekcję w mojej karierze dostałem w małym mieście pod Krakowem. Chcieliśmy wprowadzić program szczepień dla nastolatków, ale urzędnicy blokowali decyzję. Wtedy zaangażowaliśmy… miejscową drużynę piłkarską. Kiedy ulubieni piłkarze zaczęli promować szczepienia w mediach społecznościowych, liczba chętnych skoczyła jak nigdy wcześniej.
Dziś wiem, że warto szukać sojuszników w nieoczywistych miejscach. Aptecy, księża, właściciele sklepów – każdy może zostać ambasadorem zdrowia. W Opolu zorganizowaliśmy nawet konkurs dla fryzjerów na najlepszą kampanię przeciwko paleniu. Kto lepiej dotrze do ludzi niż ich ulubiony fryzjer?
Nie wystarczy zacząć – trzeba wytrwać
Największy błąd? Zakładać, że wystarczy uruchomić program i będzie działał sam. W Tarnowskich Górach wprowadziliśmy świetny projekt badań prenatalnych. Po roku okazało się, że w niektórych wsiach nikt z niego nie korzysta. Dlaczego? Bo nie było transportu dla ciężarnych. Teraz zawsze sprawdzamy – nie tylko ilu ludzi skorzystało, ale dlaczego inni nie przyszli.
Moja ulubiona historia? W Zamościu program walki z nadciśnieniem początkowo zawiódł. Dopiero gdy zaczęliśmy mierzyć ciśnienie… podczas dożynek i festynów, wreszcie dotarliśmy do tych, którzy najbardziej potrzebowali pomocy. Czasem rozwiązania są prostsze, niż myślimy.
W tej pracy najważniejsze to pamiętać, że nie chodzi o dane, raporty i wykresy. Chodzi o ludzi – takiego pana Kowalskiego, który dzięki wcześniejszemu badaniu uniknął zawału, czy panią Nowak, której dziecko przestało mieć astmę po programie walki ze smogiem. To właśnie te historie sprawiają, że warto codziennie przychodzić do pracy i walczyć o każde złotówkę w budżecie na zdrowie.
PS. Jeśli też działasz w zdrowiu publicznym – podziel się w komentarzu swoimi sposobami na przekonywanie władz. Może Twój pomysł pomoże komuś w innym regionie?